Naukowy
Sobota – niedziela
17 i 18 październik 2015
Weekend był naukowy. Pomagałem
synowi uzupełnić zeszyty i ćwiczenia z tygodnia choroby. Miałem więc obowiązki
naukowe.
Sobota zaczęła się jak
każda sobota od zakupów w piekarni i sklepie spożywczym na weekend – świeży chleb,
wędliny, mięso na obiad. Po zakupach przygotowałem śniadanie, rodzina spała
dłużej i mogłem spokojnie wszystko przygotować. Na śniadanie był świeży razowy
chleb, kiełbasa żywiecka, polędwica sopocka, ser żółty oraz ser pleśniowy. Dodatkiem
była cebula, pomidor i oliwki, a na deser jogurty owocowe.
Po śniadaniu pojechałem z
synem do kolegi pożyczyć zeszyty i ćwiczenia, aby można było zacząć naukowy
weekend. W domu syn zaczął od przepisania informacji z zeszytów oraz
zaznaczeniu zadań w ćwiczeniach. Moja rola polegała na wyjaśnieniu niektórych
informacji oraz przypilnowaniu, aby syn zaznaczył wszystko do odrobienia. W sobotę
przepisał zeszyty, a w niedzielę uzupełnił ćwiczenia. Lekcji do uzupełnienia
było nawet sporo, dlatego podzieliliśmy je na dwa dni, aby syn ze spokojem
przyswoił sobie nowe wiadomości. W niedzielę odwiozłem pożyczone zeszyty i
pomogłem uzupełnić ćwiczenia – z historii, przyrody i języka polskiego. Przy okazji
wyjaśniając nowy materiał, który został omówiony w szkole przez nauczyciela. Na
poziomie szkoły podstawowej daję radę pomagać dzieciom, w gimnazjum sam muszę
przypominać sobie wiadomości, aby dobrze pomóc. Człowiek uczy się całe życie i
nie będę już kończyć, ale wszyscy wiemy jaki umiera.
Udało się uzupełnić
wszystkie lekcje i syn był przygotowany do szkoły na poniedziałek.
W sobotę miałem także
trochę jeżdżenia z córką – wybrała się z przyjaciółmi do kina, więc ją
zawiozłem, wieczorem po spotkaniu pojechałem po nią. Ponadto miała ćwiczenia
pozaszkolne, na które także ją zawiozłem.
Oczywiście po filmie musiałem godzinę
poczekać, bo dziewczyny nie mogły się nagadać. Mogłem dzięki temu wejść do
księgarni i kupić dla syna książkę. Ma nową trylogię fantasy upatrzoną i po
przeczytaniu pierwszego tomu chciał w niedzielę zacząć następny. Wróciliśmy do
domu na lekką kolację – jogurt owocowy, kabanosy i słodką kukurydzę.
Obiad był o szesnastej –
wątróbka z ziemniakami i surówką – więc kolacja mogła być lekkostrawna.
Wieczorem posprzątałem
jadalnię i kuchnię, wieczór miałem już wolny. Tak więc sobota była wypełniona
obowiązkami logistycznymi i naukowymi. W obowiązkach
gospodarczych pomogła żona.
Niedziela zaczęła się
spokojnie, wstałem o ósmej, przygotowałem śniadanie. Wszyscy w domu spali do
dziesiątej, miałem rano czas na pooglądanie w ciszy telewizji. Po śniadaniu odwiozłem
pożyczone zeszyty, a po powrocie pomogłem synowi uzupełnić ćwiczenia.
Córka miała niewiele
zadane, więc spokojnie pouczyła się w niedzielę wieczorem. Zawiozłem ją tylko
na dodatkowe ćwiczenia.
Obiad przygotowała żona,
ja posprzątałem po obiedzie jadalnię i kuchnię. Kolację z kolei ja
przygotowałem – niewielkie kanapki z wędliną i oliwkami.
Wieczorem pomogłem
przygotować się dzieciom do szkoły na poniedziałek, posprzątałem jadalnię i
kuchnię, przypilnowałem wieczornej higieny i miałem już wolne. Wieczór spędziliśmy
z naszymi ulubionymi programami telewizyjnymi, a ja mogłem trochę zająć się
swoim internetowym projektem.
Weekend minął Kogutowi
domowemu logistycznie i naukowo.
Miłego tygodnia
Kogdom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz