Inaczej
Poniedziałek – wtorek
12-13 październik 2015
Poniedziałek zaczął się
tradycyjnie. Rano o szóstej poszedłem do piekarni i sklepu spożywczego.
Przygotowałem śniadanie dla wszystkich w domu i drugie śniadanie do szkoły i
pracy. Zawiozłem syna do szkoły, trochę pokasłuje i dlatego nie ćwiczył na
lekcji Wychowania Fizycznego. Następnie zrobiłem niewielkie zakupy w markecie –
soki owocowe, jogurty, mleko. Zarejestrowałem także syna do lekarza na wtorek. O
czternastej córka wróciła ze szkoły, ugotowałem dla niej polędwiczki i ryż. Zjadła
sprawnie, po południu miała trening sportowy, więc potrzebuje energetycznego
posiłku. Na trening pojechała sama, ja pojechałem po syna do szkoły na
piętnastą.
On także zjadł ryż ze
śmietaną przed swoim popołudniowym treningiem sportowy. Zawiozłem go na niego o
szesnastej, czekałem w sali sportowej aż skończy. Po powrocie do domu miał
godzinę wolną na odpoczynek, następnie pomogłem mu odrobić zadania domowe – z przyrody
i muzyki. Matematykę odrabia samodzielnie. O osiemnastej trzydzieści pojechałem
po córkę na trening, żona w tym czasie przygotowała kolację. Po kolacji córka
uczyła się na wtorek z Języka Angielskiego i Wiedzy o Społeczeństwie. Pomogłem przygotować
się dzieciom do szkoły na następny dzień. Posprzątałem po kolacji jadalnię i
kuchnię i wieczór miałem trochę oddechu.
Wtorek zacząłem
tradycyjnie od zakupów w piekarni, przygotowałem śniadanie w domu i drugie
śniadanie do szkoły i pracy. Córka na ósmą poszła do szkoły, ja z synem
pojechałem do lekarza. Okazało się, że nie jest jeszcze w pełni zdrowy – ma wirusowe
zapalenie gardła. Lekarz zalecił zostawić go w domu na cztery dni, przypisał
lekarstwa i kazał przyjść na kontrolę w piątek, gdyby syn jeszcze kaszlał. Po wizycie
w przychodni przywiozłem syna do domu, dałem lekarstwa zalecone przez pediatrę
i drugie śniadanie. Potem pojechałem na większe zakupy do marketów, trzeba
zmienić trochę dietę, ponieważ syn jest w domu chory i nie ma na wszystko apetytu.
Kupiłem jego ulubione serki i jogurty, wędlinę i kurczaka oraz soki owocowe. Syn
został w domu, córka była w szkole, więc mogłem spokojnie zrobić zakupy w dwóch
marketach – w każdym jest inaczej. W każdym kupuję różne produkty, które dzieci
lubią, jest trochę z tym biegania, ale warto – chory dzieciak ma inne potrzeby
żywieniowe i nie wszystko zjada.
Dużą zaletą pracy Koguta
domowego jest jego dyspozycyjność. W każdej chwili i potrzebie dziecko może
zostać w domu, a ja mogę zająć się jego leczeniem lub opieką. Nie trzeba na
siłę chorego dzieciaka posyłać do przedszkola lub szkoły, bo nie ma opieki w
domu. Opieka jest zawsze i to jest ogromną zaletą tej pracy.
Po południu córka wróciła
ze szkoły, upiekłem kurczaka w piekarniku. Dzieci go bardzo lubią i chętnie go
zjadły. Zadań domowych córka nie miała, ponieważ środa jest dniem wolnym od
nauki i nauczyciele nie zadali nic na ten dzień. Świetne rozwiązanie – dzień wolny
to dzień wolny.
Na kolację przygotowałem
kanapki z wędliną, surówkę z kapusty, jogurty owocowe, kurczaka na ciepło oraz
ser żółty i oliwki. Po kolacji posprzątałem jadalnię i kuchnię, dałem synowi
lekarstwo – bardzo ważne, aby pilnować podawania lekarstw zaleconych przez
lekarza. Na środę nie musiałem pomagać dzieciom przygotowywać się do szkoły –
mają wolny dzień, a poza tym syn zostaje w domu, aby wyzdrowieć.
Wtorkowe obwiązki był
trochę inne niż zwykle ze względu na chorobę syna. Ale w pracy Koguta domowego
istotna jest także elastyczność i umiejętność zmiany rozkładu dnia, jest to
także wynik kilkuletniego doświadczenia w tej pracy.
Wieczór miałem
luźniejszy.
Miłej środy
Kogdom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz