16
lipiec 2015
Witam
moich wiernych Czytelników po dwudniowej przerwie.
Wczoraj
syn miał urodziny i chciałem trochę inaczej napisać post na blogu – trochę oderwania
się od codzienności.
Dzisiaj
już mamy zwykły dzień, więc mogę wrócić do moich zadań.
We
wtorek (14 lipca) praca Koguta domowego polegała głównie na zakupach
spożywczych i przygotowywaniu posiłków. Śniadanie było późne – syn jeszcze
spał, po południu żona wróciła z delegacji mocno zmęczona i położyła się
wcześnie spać. Właściwie po południu przygotowałem kiełbaski pieczone na
patelni z dodatkiem warzyw. Między posiłkami syn zjada codziennie po kilka
jogurtów truskawkowych, które rano zawsze kupuję razem ze świeżym pieczywem.
Rano także poszedłem na targ i kupiłem smaczne
pomidory, ogórki, rzodkiewki, ziemniaki oraz pyszne owoce – truskawki (sezon na
te owoce dobiega końca, trudno jest kupić ładne), czereśnie, śliwki, czarne
porzeczki. Większość owoców syn zjadł po śniadaniu, zostały tylko truskawki na
śmietanowy koktajl i czarne porzeczki. Pracy przy zaopatrzeniu mam teraz trochę
mniej.
Wieczorem
pogoda dopisała i wreszcie udało nam się pograć z synem w badmintona oraz pójść na boisko i zagrać w koszykówkę – dwa razy
ze mną wygrał, gra coraz lepiej i cieszę
się, że pokazałem synowi sposób rzucania piłki do kosza. Mieliśmy sporo frajdy
z gry, a aktywnie spędzony czas odrywa nas od szarości wakacyjnego dnia oraz od
telewizora i
komputera. Chociaż przy tak kapryśnej pogodzie, ciężko jest wymyślać coś
wakacyjnie atrakcyjnego.
Wczoraj
(15 lipca) syn skończył 11 lat i mieliśmy trochę świąteczny dzień. Oczywiście
zakupy świeżego pieczywa i wędlin zrobiłem, bo święta świętami, ale jeść trzeba
i to na dodatek zdrowo.
Śniadanie
było zwyczajne, na obiad żona wróciła wcześniej z pracy i zjedliśmy gołąbki
(zapasy jeszcze od babci) z młodymi ziemniaczkami.
Syn
dostał prezent urodzinowy – słuchawki do konsoli, książkę i grę komputerową.
Bardzo chciał dostać netbooka, ale z tym wydatkiem musimy trochę poczekać.
Na
kolację żona przygotowała pyszną sałatkę ze świeżej sałaty, rzodkiewki i
szczypioru wymieszaną ze śmietaną. Syn woli jeść warzywa naturalne, więc dla
niego przygotowałem zestaw bez wymieszania ze śmietaną..
Najważniejszym
punktem dnia była jednak wycieczka rowerowa wokół jeziora, na którą wybraliśmy
się późnym popołudniem. Wreszcie pogoda na sprzyja i możemy spędzać aktywnie,
sportowo czas. Wycieczka była świetna. Kogut domowy zawsze jedzie na końcu, aby
pilnować całej rodziny – dzieciaki zawsze pędzą do przodu i trzeba na nie
uważać. Syn wczoraj nazwał mnie tatarazzi, kiedy chciałem zrobić mu kilka zdjęć,
więc udało mi się zrobić tylko kilka ujęć okolicy. Zawsze robię zdjęcia, jest
to swego rodzaju kronika rodzinna, do której po latach chętnie się wraca. Ale z wczorajszej wycieczki
przywiozłem tylko neologizm – tatarazzi (chłopak
potrafi wymyśleć coś zaskakującego). Za to syn miał dużo uciechy z unikania
mojego aparatu fotograficznego – wynalazł nowe podejście do fotografii
rodzinnej – jak uniknąć aparatu taty.
Córka
spędza czas u babci, jest jej tam chyba dobrze, bo rzadko telefonuje, a ja też
nie chcę często dzwonić, aby nie miała wrażenia, że ciągle ja obserwuję. Jest
już na tyle duża, że muszę jej dać sporo swobody i mieć zaufanie, że będzie
postępować dobrze i mądrze. Jest to znacznie trudniejsze, niż pilnowanie jej,
ale dzieci dorastają i zmienia się ich spojrzenie na świat oraz szukają sobie w
nim miejsca. Technicznie mam mniej pracy z zaopatrzeniem, ale trudniej jest
ciągle zadawać sobie pytanie, czy córka robi wszystko dobrze i mądrze i czy nic
jej nie grozi lub nie stało się oraz setek innych pytań, których nawet nie będę
próbować wymienić. Muszę się też przyzwyczajać do myśli, że córka już nie tak
długo wyfrunie z gniazda i będzie miała własne życie ( czas ma to do siebie, że
bardzo, bardzo szybko ucieka). Już teraz ma dużo swoich spraw, w które (pomimo
pokusy) nie chcę ingerować. Ale przynajmniej do matury będę miał wpływ na jej
życie, a potem już będzie dorosła i sama będzie podejmować decyzje i brać za
nie odpowiedzialność.
Dobra,
dość filozofii. Cieszę się, że wczorajsze urodziny syna zakończyliśmy wycieczką
rowerową i smaczną sałatką i warzywami. Kogut domowy pracy miał trochę mniej, a
sportowy, fizyczny wysiłek sprawił mi ogromną przyjemność.
Dzisiaj
zrobiłem już zakupy, przygotowałem żonie pierwsze i drugie śniadanie do pracy i
nawet sam zjadłem porządny posiłek. Na obiad ugotuję rosół z kurczaka z młodymi
warzywami i makaronem – świderkami.
Życzę
miłego dnia
Kogdom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz